Mi się po prostu nie załącza "niesmiertelność", nie szaleję, nie kozaczę, jeżdże z głową więc o dachowaniach nie ma mowy a i z niejednej opresji wyszedłem cało. A jak wyskoczę na czołówkę z drzewem czy TIR-em to ani poduszki ani pasy ani nic mi nie pomoże...
Nie mówię, że pasy sie nie przydają. Podobnie poduszki itp. Ale tak jak mogą pomóc, mogą i zaszkodzić, wiesz co się dzieje, jak auto sie pali a Ty nie możesz wysiaść? Poza tym to, co się może stać to loteria. Jak coś ma mnie trafić to i tak trafi ale możliwość "opuszczenia auta" w taki czy inny sposób wolę mieć.
A dla przykładu powiem Ci, że nie tak dawno mieliśmy u nas śmiertelny wypadek pracownika. A zginął bo... zastosował się do przepisów BHP!:-/
Offline
Stary ja mam w samochodzie nóż do pasów i w temacie. Dachowanie nie musi być z Twojej winy (choć to było z mojej) i w temacie widze się nie dogadamy, ja jednak namawiam Cię do jeżdzenia w pasach jak i wszystkich. Kwisia kiedyś miała wypadek polonezem i wybiła szybę głową i ma do dziś problemy z karkiem(bez pasów). Dwa latka temu w zimie uderzyła z 30km/h w drzewo i była zapięta i nic jej sie nie stało, a samochód nazywał sie Tico i złożył się jak pudełko zapałek. A oczywiście są odstępstwa kiedy zabezpieczenie działa na niekorzyść ale statystyka działa na niekorzyść tych teorii.
Offline
Nóz Ci się przyda, owszem, oczywiście jeśli będziesz w stanie go użyć... Poza tym blach nożem nie przetniesz.
Jasne, że się nie dogadamy, bo każdy ma jakieś swoje doświadczenia, zresztą była o tym mowa przy okazji świateł:-) Ja też mogę Ci opowiedzieć o kumplu któremu o mało nie urwało głowy a gdyby nie miał pasów po prostu oparłby się na kierownicy, bo uderzenie nie było na tyle silne żeby połamać żebra ale dość, żeby zerwać ścięgna szyjne. Przykładów mógłbym mnożyć ale nie pora i miejsce na to...
Do statystyk podchodze lekko, mam z tym do czynienia w pracy i wiem, jak to działa;-) A dla Ciebie i Twojej żony mam prostą radę: zamiast liczyć na technikę liczcie na siebie i jeżdzijcie ostrożniej, bo widze, że macie z tym pewien problem...;-)
Offline
Nie jesteśmy znów piraci tacy. Jeżeli mam wypadek z tendencją malejąco co trzy lata i robie rocznie nawet do 60 tysięcy to, gdzie drwa rąbią tam wióry lecą (ale jak dotąd to raczej były stłuczki). Mój dach był efektem wygłupów na polnej drodze maluchem i to było parę lat temu, poza tym wypadki nie zdarzają się tylko z naszej winy, przypominam, że statystycznie rozkłada się to 50/50.
Offline
Aha...:-) OK, dach się nie liczy;-)
Generalnie: pasy, poduszki i wszystkie inne bajery są potrzebne, niemniej jednak czasu nie zawracają, kiedy zadziałają są już skutkiem, bywa że tragicznym. Najmądrzej więc jest po prostu eliminować przyczyny konieczności ich zadziałania, na ile tylko sie da. A można sporo.
Ja też różne rzeczy robiłem, czasem takie, że wolę nie mówić bo i tak nikt nie uwierzy albo pomyśli, że wstawiam kit. Miałem o tyle farta, że nikt nie trafił we mnie, bo że ja nie trafię w nikogo a dojadę na miejsce bez wględu na okoliczności to potwierdzą wszyscy którzy mnie znają. Teraz oczywiście już jestem grzeczniejszy...:-)
Co do wypadków i urządzeń zabezpieczających przed nimi, wkurza mnie że próbuje się tym odciągnąć uwagę od prawdziwych problemów:-/ Jest wiele krajów które mają o niebo więcej samochodów i kierowców jeżdżących o niebo szybciej niż nasze, nie mają tysięcy bzdurnych przepisów jak my a jednak wypadków mniej. Dlaczego...?
Offline
Kultura narodu bracie i tyle. To tak jak z tą demokracją, próbujemy nadrobić 200 lat w nie całe 20. Z tąd ta zadyszka. z jeżdżeniem jest podobnie urządzenia jeżdżące osiągają 200 drogi nadają się na 20, a kierowcy mają ambicję do tej większej cyferki. Nie jestem bez winy i pierwszy kamienia rzucał nie będę, ale na miejscu jest tu tekst z kabaretu STS - "myślenie ma kolosalną przyszłość"
To był mini moralizatorski felieton uwielbiającego upajać się retoryką mnie
Offline
:-)))
Właściwie nie mam nic do dodania. Może tylko, że nie chodzi o winy ani rzucanie kamieniami tylko własnie o myślenie: co poniektórych "kierowców", co by technika ani inni nie musieli myśleć za nich i większości rządzących tęgich głów, co by wzięli się za prawdziwe przyczyny wypadków a nie głupie nakazy czy ograniczenia.
Offline
Activ Member
światła awaryjen właczajas iepodczas awaryjnego hamowania! Nie trzeba ich wyłaćzą ręcznie, wystarczy przyspieszyć po hamowaniu i wyłaćzą się same!
jest to funkcja niezwykle przydatna np. zaczynacie ostro hamowacie (nie koniecznie musi zadziałaś ABS - wystarczy, że prędkosć i przeciążenie będzie duże) i wtedy gościu za Wami zdaje sobie sprawę, że hamujecie na serio ostro widząc naraz awaryjne i światla stopu! I sam może odpowiednio zareagować a nie najpierw zaczać hamować lekko a potem gdy zobaczy, że Wy faktycznie szybko się zatrzymujecie będzie panicznie próbował sie zatrzymać!
Offline
Activ Member
aha i ja popieram Fryca w dyskusji! Przy prędkości 50 km/h czyli takiej w mieście normalnej prędkosci jak nejedziesz komus na tył to nie jesteś w stanie utrzymać sie na fotelu! Uderzysz kolanami w deskę rozdzielczą i możesz mieć wzdłużne pęknięcia kości udowych albo i nawet miednicy.. ponadto jeśli uda Ci sie nie walnąć w kierownicę to poduszka powietrzna wystrzeli Ci prosto w klatke piersiową z prędkością 300 km/h (podczas rozkładania jest twarda jak skała) wiec może Ci wypchnąc powietrze z klatki piersiowej powodując śmierć
Tomek chyba nie miałes okazji przeżyć stłuszki nawet, co?
Offline
Co do tych świateł, to nie zawsze mam okazję dodać gazu.. Np. hamuję przed światłami, gdzie jest mnóstwo nierówności i włączają się awaryjne. Przede mną czerwone i nie ma bata, żebym gazu dodała, więc wyłączam je ręcznie. Tyle w temacie.
Offline
Activ Member
Joansmith to widze, ze ostro jeździsz
no ale przynajmniej teraz wiecie, że w niektórych sytuacjach np. na trasie nie trzeba wyłączać ich ręcznie
Offline
A tam od razu ostro..
Jestem po lekturze "harrego potera", jak Fryc nazywa instrukcję obsługi i już się naumiałam działania naszych przewrażliwionych światełek, ale pewnie jeszcze nie wszyscy do tego doszli i w ich imieniu dziękuję
A po wymownej wypowiedzi Fryca, żeby nie powiedzieć reprymendzie, jeżdżę w zapiętych pasach bezpieczeństwa. Do wszystkiego można się przyzwyczaić
Offline
Dokładnie, pasy zapinam kiedy trzeba ale generalnie staram się żeby nie były mi potrzebne.
Visterio, nie mów mi o rzeczach oczywistych ani anatomii i pamietaj, że każdy medal ma dwie strony. Poza tym trochę krótko sie znamy żebyś mógł wiedzieć, co miałem okazję przeżyć a tak sie składa, że choć jakoś bardzo długo nie żyję to na pewno - powiedzmy - intensywniej, więc jak to mówią: nie ucz ojca dzieci robić, tym bardziej jak go nie znasz...;-)
Pozdro, żebyś nie myślał że się kłócę, obrażam czy jestem złośliwy:-)
A co do świateł awaryjnych przy hamowaniu, to mi to nie przeszkadza, jak sie załączą po prostu sięgam ręką i po sprawie.
Offline